Forum Mibi, puść wodze fantazji!
Nieokreślenie wielki teren... Wypełniony Białymi Liliami rosnącymi na krzewach, drzewach, murach... Wszędzie... Wydzielają delikatny zapach... Uspokajający, ale także uniemożliwiający używanie magii.
Przyszedł i usiadł na jakimś murze... Założył nogę na nogę, biała szata zwisała wzdłuż ciała. Zerwał jeden kwiat i przyłożył kielich pod nos delikatnie wąchając... Jak by mogło go otruć.
-I znowu u siebie... Kiedy oni zrozumieją że sprawiedliwość zawsze zwycięży?
Mruknął pod nosem... I zza pasa, ściągnął pochwę z ostrzem... Bordowym od krwi. Po czym zaczął je wycierać aż z pod czerwieni zaczął prześwitywać niebeiski kolor.
Offline
Zapach...jaki piękny i spoiny...-opadła lekko na nogi i schyliła się do kwiatów. Zapach, któremu nie mogła się oprzeć, choć czuła, że jest bezbronna. Położyła się w miejscu gdzie nierosły żadne lilie i zatopiła się w zapachu. Oczy same jej się zamknęły nie wiadomo kiedy i zasnęła.
Offline
Zeskoczył z muru. I zaczął delikatnie wędrować po wymiarze Lilii. I nagle o mało nie wdepnął w śpiącą dziewczynę.
-Widać... Ze ten zapach każdego zniewoli...
Poważna mina, ale pełna współczucia...
-Może lepiej ją zabrać z tej części... Jakoś tutaj niedaleko są Lilie o śmiertelnym zapachu... Więc wdychając go mgła by umrzeć w spokoju... Ale umrzeć.
Wziął ją na ręce, no i zaniósł do szklanej kopuły, wystającej ze skały, z której był niesamowity widok... Zielone tło... A na nim białe lilie, które z lotu ptaka tworzą jedną wielką. Położył ją na sofie, a sam stanął przed szybą i podziwiał widok, z zleksza flegmatycznym wyrazem twarzy.
Offline
Lekko przebudziła się już podczas niesienia. Nie miała jednak siły otworzyć powiek. Nie mogła się ruszyć, musiała się poddać i polegać na osobie niosącej. Poczuła jak zostaje delikatnie położona na miękkim posłaniu. Po godzinie odzyskała władzę nad ciałem, by przynajmniej otworzyć oczy. Zobaczyła czarny kontur postaci stojącej tyłem. Przez chwilę patrzyła na niego jakby musiała sobie coś przypomnieć. Gdy sobie to uświadomiła żołądek podszedł jej do gardła. Wiedziała kim jest ten chłopak. Najlepszy w walce bronią...tylko jego i samego Boga bała się naprawdę...
Offline
Nie zerknął na nią nawet zza ramienia. Przyłożył dłoń do szyby i naparł na nią, bez problemu rozbijając... W tej chwili nagle ptaki zaczęły ćwierkać, i znów błoga woń lilii, ale nie osłabiająca, wręcz wzmacniająca siły.
-Jak się czujesz?
Mruknął jak by od niechcenia po czym wykopał zbędne kawałki szkła przez wielką wyrwę w ścianie, i sobie usiadł spuszczając nogi wzdłóż skały.
Offline
Wzdrygnęła się lekko na dźwięk rozbijanej szyby. Spróbowała ją naprawić swoimi umiejętnościami magicznymi. Bezskutecznie. Jej magia tu nie działała. Poczuła się jeszcze bardziej bezbronna.
-Dobrze, nic mi nie jest -powiedziała cicho.
Podniosła się lekko na łokciach i spróbowała wstać. Niepewnie podeszła do chłopaka.
-Dlaczego mi pomogłeś?
Offline
-A miałem patrzeć jak słabniesz do twego ostatniego snu?
Flegmatycznym wzrokiem wpatrywał się w dal, nie zwracając na nią uwagi...
-Może nie wyglądam na sympatyczną osobę, ale twierdzę że każde stworzenie ma prawo do życia, nawet ci skazani na śmierć.
Wywołanie niewielkiego cudu, w jego dłoni pojawiła się biała lilia. Którą zaczął obracać trzymając kciukiem i palcem wskazującym.
Offline
Westchnęła cicho.
-To przez moją magię...jest strasznie silna, te lilie wysysają ją. To dlatego jestem taka osłabiona...-Usidła obok.
Spojrzała na niego. Czarnowłosy z flegmatycznym wyrazem twarzy, to musi być on...-wzdrygnęła się lekko na tę myśl.
-Ty nie masz takiego problemu Archaniele Lilii.-powiedziała cichym głosem.-Walczysz mieczem, nie, magią jak ja...
Offline
-Walczę mieczem...
Powtórzył cicho...
-Co nie znaczy że nie potrafię wywoływać cudów... A miecz... To tylko pierwsza broń, którą umiem się posługiwać w zakresie podstawowym, w porównaniu do drugiej broni o której tylko archaniołowie wiedzą...
Spojrzał na nią, ciemnozielonymi oczętami na dziewczynę.
-Ty jak mniemam jesteś Anielicą z Caprony, Vittori?
Wysilił się na delikatny uśmiech... Może do niego nie doszło, ale kąciki ust delikatnie się podniosły.
Offline
Znów lekko wzdrygnęła się na wspomnienie "drugiej broni". Śmiertelny łańcuch...-przemknęło jej przez myśl.-wszyscy, którzy widzieli drugą broń zostawali zabici.
-T-tak, jestem drugim głównym Archaniołem-wymamrotała i wbiła wzrok w swoją białą szatę.
Offline
-No cóż... Ale dlaczego? Moim zdaniem, pogodzenie tych dwóch magicznych rodzin, nie należy do wyczynów, dzięki którym można awansować na Archanioła...
Wyraził jej swoje zdanie patrząc twarzą, nie wyrażającą żadnego uczucia, oraz oczyma w których odbijało się światło...
-Chociaż zabicie...
Chwila ciszy... Nie wiedział właściwie ile osób już zabił...
-...zabicie tych wszystkich istot też nie było wystarczającym powodem.
Delikatny wiatr, odsunął milimetry rękaw, i coś zabłysło, zabłysło czernią. Mężczyzna za bardzo nie zwrócił na to uwagi... Ale było widać czarne ostrze, jeden koniec łańcuchów Zdonny.
Offline
Zrobiło jej się gorąco, a jej oczy napełniał coraz to większy strach. Odetchnęła kilka razy i na jej twarz wlała się fala opanowania i spokoju. Mina przypominała tą przedstawioną na rzeźbie stojącej na iglicy katedry w Capronie.
-Wydaje mi się, że jestem archaniołem, by utrzymać porządek pomiędzy aniołami. Choć w sumie nie uważam tego za wystarczający powód.-Jej wzrok był spokojny, nie przyominała osoby, która wcześniej tak bardzo się bała.
Offline